Gdynia Dwa.

Czternaście godzin w pociągu jakoś zleciało. Zaraz przed wjazdem do trójmiasta pogoda postanowiła się zmienić na tą bardziej mokrą. Początkowo ciężko było uwierzyć, że się poprawi. Wizja pola namiotowego tonącego w wodzie była dosyć niepokojąca. Jednak im bliżej byliśmy Babich Dołów tym wszytsko wyglądało lepiej. Wymiana biletów na opaski oraz smycz z programem i jesteśmy gotowi. Przyszła pora rozbijania namiotów. Panowie w niebieskich t-shirtach ładnie wszytskim kierowali, kto gdzie co i jak. „Co i jak” oznaczało mniej wiecej – postarajcie się rozbijać te namioty ciasno, ciaśniej.. No, ale nie wybrzydzaliśmy. Ważne, że prysznice w normalnej odległości.


1 lipca. Autobus numer 109 wypełniony mokrymi open’erowiczami jedzie w stronę Babich Dołów.

Tak wyglądało pole 1 lipca, zaraz po tym jak się rozbiliśmy. Wbrew pozorom to jeszcze nie wszyscy, a dopiero jakies 50-60% ;). Na zdjęciu sąsiadka z ekipy, która zawsze pożyczyła czajnik. Dziekujemy!

Jak wiadomo, nie samą atmosferą człowiek żyje, więc poszliśmy coś przekąsić. Jak widać na pomorzu mają jakieś nowości kulinarne zwane Zmalcem ;). Jeśli ktoś próbował, niech da znać jak to smakuje i czy ma coś wspólnego ze smalcem. Po tym postanowiliśmy zobaczyć ile osób zjawiło się na tak reklamowanym grillu. Jak się okazało całkiem sporo. Zjadłem darmowe kiełbaski, więc was lubie.


Pierwszy kontakt z morzem tego dnia. Całkiem miłe powitanie.


Czy to wszytsko? Zdecydowanie NIE. Fotek jest sporo, ale nie chcę wrzucać 15 fotek do 1 wpisu, bo będzie bałagan. Jak obiecałem wpis z fotkami będzie codziennie. Z tego miejsca pozdrowienia dla wszytskich, którzy mieli odwagę przyjść na lasfmowego grilla.
Do jutra ;).