Opek 2011 cz.2
Poprzednie zdjęcia były krótkim wstępem do openerowej relacji. Kolejny wpis uzupełniam dopiero teraz, ponieważ nie miałem dostępu do neta ;). Wybrałem się, na spontanie, na słowacki festiwal – Bażant Pohoda (ale o nim i porównaniu go do openera znacznie później).
Wracając do naszego polskiego hajnekena – na teren festu przybyłem dosyć wcześnie w środę. Było jeszcze zamknięte, wszyscy chillowali pod drzewkami, popijając piwko, robiąc sobie kanapki, słuchając muzyki i nie tylko. Sympatycznie.
Wejscie na pole otwarto jakoś koło 11. Wszystkie hypstery rzuciły się jak szalone po opaski.
Ładna publiczność przybywa na tego openera. Po opaskowaniu przyszedł czas na namioty, ogarnięcie się po podróży etc. Co ciekawe, w tym roku pole namiotowe było znacznie większe i nie otrzymaliśmy żadnych wskazówek typu „ciaśnieciaśniej te namioty”. Mieliśmy sporo miejsca, a dojście w nocy do swojego „mieszkanka” nie wymagało skakania pomiędzy linkami, śledziami itp. Dodatkowym smaczkiem były darmowe prysznice z niekończącą się ciepłą wodą. Znajdowały się one na polu C (czyli daleko). Większość o tym nie wiedziała i korzystała z podobnych, ale płatnych po 3zł. Nie do końca ma to sens, no ale przecież to opener. Środowa pogoda prawie za milion dolców, więc zgodnie z tradycją wybraliśmy się na plażę
Ból stóp to jeden z headlinerów tej edycji. Plażę tego dnia odwiedziłem chyba 3 razy. A na całym wyjeździe zrobiłem milion kilometrów pieszo. Dosłownie.
Plaża w wydaniu 2011 to jedno słowo – chillout. Ktoś wie jaka była woda?
Ładna publiczność.
Ładny piasek
Romantyczne kizimizi
Mniej romantycznie. ProTip #1 – nie kupujcie wódki o nazwie vodka.pl. TO JEST DRAMAT. ProTip #2 – blokersi z Gdyni wolą Arkę Gdynia, a nie Lechię Gdańsk, pamiętaj o tym.
Następnie przyszedł czas na spanie (jak zwykle gdzieś nad ranem). Jak później się okazało, środa była najlepszym pogodowo dniem (i co z tego?). Deszcz i tak miał swój urok na koncertach :).